piątek, 21 listopada 2014

WSPÓŁPRACA

Finally free

Prov Cara

-Cara Delengingne-powiedzialam lekko opuszczonym glosem nie majac ochoty na nic innego jak wyjsc z tego strasznego pomieszczenia,wypelnionego pustka.
-moglabys powtorzyc,kochanie?-wymamrotal oblesny facet wpatrujac sie swoimi zachlannymi, perfidnie zielonymi slepiami w moje, przypominaly 'cobre'. Ogh czy on naprawde jest gluchy czy probuje mnie sprowokowac? Wydaje mi sie ze to drugie.
- Numer 67-powiedzialam uniesionym glosem , prawie krzyczac nie zdajac sobie sprawy z konsekwencji jakie mogly wyniknac, wtedy mnie to nie obchodzilo , mama spogladala na mnie blagalnym wzrokiem ale szybko zaprzestala.
-No dobrze w takim razie wykreslam panienke z listy -powiedzial z wymuszanie naciagnietym usmiechem , podajac mi torbe pelna moich ubrań. Kim on kurwa jest? Co on sobie do cholery mysli? 'Panienka,kochanie' to drazniace! Wydaje sie ze zycie łóżkowe mu sie nie uklada,ledwo powstrzymalam sie od wykrzykniecia tego na glos, ale tym razem pomyslalam o konsekwencjach. Cala buzowalam w wewnatrz.
Przez cala drogę do drzwi wyjsciowych przez drogę, przebijania sie przez waskie korytarze nie odezwalam sie do mamy ani slowem, ignorujac jej nudne, pytania. Otwierajac drzwi tego 'okropnego budynku'stanęlam jak wryta patrzac w niebo, no co? musialam sie nacieszyc, po kilku szturchnieciach mojej matki, otrzasnelam się z tej 'hipnozy' po czym wyprzedzajac moja rodzicielke ruszylam w stronę parkingu nie majac nawet pojecia do jakiego samochodu powinnam wsiasc, zatrzymalam sie na chwile zwracaja sie do matki ;
-Jestes sama?-zapytalam majac nadzieje ze potwierdzi moje przypuszczenia, nie mialam ochoty rozmawiac o tym miejscu a znajac mojego brata o to spytalby najpierw,bo jak powtarzal "troszczy sie o mnie"
-Tak,ojciec jest z Richardem w szpitalu,akurat tego dnia nie mogli sie zwolnic maja strasznie wiele rannych w tym miesiacu,a ja..
-a ty pewnie zwolnilas sie z pracy wciskajac ordynatorowi stary kit bo wstydzilas sie powiedziec mu prawde..-przerywajac dokonczylam jej wypowiedz,usmiechajac sie sztucznie i ruszylam
-wiesz ze to nie jest prawda.-palnela podazajac za mna
-Nie-odpowiedzialam krotko nie chcac sluchac jej wymigujacych tlumaczen-znajac ja przekrecila oczami. Szlam po prostu przed siebie nadal patrzac w gore, na niebo bylo piekne, pelno bylo na nim gestych, perfidnie bialych chmur, kazda cos przypominala ale skupilam się tylko na jednej byla krztaltem podobna do tego duzego kwiata... o mam slonecznika. Zawsze widzialam go kiedy spacerowalam z tata, wtedy jeszcze spedzalam z nim wiele czasu .. i kontakt byl lepszy, to niesamowite ze w okresie dojrzewania mialam lepszy kontakt z Ojcem niz z Matka .. moglam mu powiedziec o wszystkim , nawet o moich popelnionych bledach , nie mowil nic mamie a sam zamiast mnie karac to probowal mi wytlumaczyc dlaczego nie powinnam robic tych zlych rzeczy , byl super ale wszystko zmienilo sie kiedy zmienil miejsce pracy i ta pochlania wiele czasu, przez co ja nie otrzymywalam jego rad i pozwalalam sobie na wiecej ... I skonczylo sie jak sie skonczylo a mojego tatusia z czasow dorastania juz raczej nie dzyskam.. Z tego glebokiego zamyslu wytracil mnie krzyk matki .Odwrocilam sie na piecie niechetnie ,i ujrzalam ja oparta o drzwi czarnego "Jeep'a" stukajaca niecierpliwie o dach auta.
-W zla strone idziesz.Tu jest moj samochod-powiedziala uderzajac lekko w maske "Jeep'a", usmiechajac sie przy tym ukazujac cale uzebienie,chyba chciala sie podlizac.Mowi do mmnie jak do dziecka ,Do cholery ja mam juz 19 lat ! Ruszylam w strone samochodu , Stanelam na chwile ,moje lewe ramie lekko opadalo przez ciezka torbe, dopiero dotarlo do mnie jak sie do mnie zwrocila "Cari" Serio ?! Nazywala mnie tak w dzieciństwie . Jest bezczelna bardzo dobrze wie ze tego niecierpie . Chce mnie wywrocic z rownowagi ? Ona tez ? Ciekawe kto bedzie następny !
-Daruj sobie!-powiedzialam , i szybkim krokiem podeszlam do drzwi samochodu , schowlam klebek wlosow z ucho i siegnelam reka klamki, rozwalilam sie z irytacja na tylnych ,skorzanych siedzeniach "Jeep'a" Nie zwracajac na nic uwagi, zawiesilam swoj wzrok znow na niebie, nie bylo juz tak czyste przez przyciemniane szyby, rozmyslajac nad tym co by bylo gdyby... Te chwile namyslu przerwal mi glos matki ktora siedziala juz gotowa do odjazdu na miejscu kierowcy , bylam tak odcieta od rzeczywistosci ze zdolalam uslyszec tylko polowe z tego co do mnie powiedziala;
-..mialas na mysli?-moze to i dobrze,jesli znow uzyla tego 'przezwiska' Ogh ,ale zrozumialam o co chodzi bo wiele razy uzywala tego pytania, nie wiem moze lubila a moze uwarzala ze to fajne nie wiem..
-Daj spokoj, jestes wkurzajaca-odpowiedzialam nieustannie wpatrujac sie ku gorze.Domyslam sie ze nie takiej odpowiedzi sie spodziewala ale coz nie jestem juz ta mila dziewczynka sprzed 8-miu miesiecy .Przenioslam na moment swoj wzrok na nia, w mojej twarzy nie dalo sie dostrzec nawet czasteczki emocji, nauczylam sie tego w tym 'okropnym budynku' od dzis bede tak na 'to' mowic jesli zdazy sie sytuacja gdzie ktos z mojej rodzinki podrazy temat bo jak narazie bede starala sie go unikac... Na co ona odchylila lekko usta chcac krzyknac lecz po chwili spojrzala na mnie ze zrozumieniem, odwrocila sie , zapiela pas i ruszyla .Co ona sobie wyobraza?! Robi ze mnie ofiare ? Nie nawidze tego, nie nawidze kiedy komus jest mnie szkoda . Kazdy ma problemy czy zle dni sa wzloty i upadki, gdyby kazdy mial kazdemu wspolczuc nie byloby szczesliwej osoby na tym swiecie! Reszta drogi byla spokojna az stanelismy w korku.
-Nie cieszysz się?-spytala, zauwazylam ze spoglada na mnie we wnetrznym lusterku samochodu.Jej mocno blekitne oczy,za ktorymi przyznam ze sie troche stesknilam,nie jestem az tak dretwa suka, ..podkreslala ciemna kredka i zapewne droga maskara,nigdy nie zalowala pieniedzy na kosmetyki, kiedys dostalam od niej ten nawyk malowania sie,jeszcze 8-msc temu nie wyszlabym z domu przynajmniej bez maskary kredki i korektora. Potem nie bylo takiej potrzeby..
-Z czego ?-zapytalam
-Dlugo jeszcze bedziemy jechac?-Dodalam szybko nie dajac jej czasu na odpowiedz
-Przeciez wiesz o czym mowie.-powiedziala zwracajac wzrok na swiatla ktore zmienily kolor na zielony i ruszyla.-zadalam pytanie-powiedzialam stanowczo
-Zrobilam to pierwsza ale niech bedzie,okolo 35 minut , jestesmy juz w Wakefield ,nie pamietasz?-palnęla
-Jestes bezczelna-zdenerwowalam się
-To nie bylo na miejscu-dodalam
-Przepraszam nie tak mialas to odebrac-wsadz sobie te przeprosiny w dupe,pomyslalam i zignorowalam jej wypowiedz,przez ta cala rozmowe mialam ten sam wyraz twarzy widzialam to w odbiciu w szybie .To moze brzmiec smiesznie ale to wszystko,odbicie,brudne ulice, ci wszyscy 'normalni' ludzie to bylo dla mnie cos nowego ,jakbym rodzila sie na nowo.
-Odpowiesz mi?-wiedzialam o co jej chodzi ale trzymalam ja chwile w niepewnosci.zerkala raz na droge,raz na mnie w lusterku
-jedyne co mnie cieszy to,to ze nie musze patrzec juz na geby tych zaklamanych ludzi patrzacych na mnie 'niby' ze zrozumieniem.-chyba dlateg nie lubie wzbudzac w ludziach zalu,od razu bedzie kojarzony z tym miejscem a tego che uniknac.
-Nic za darmo-wpalila-To bylo ponizej pasa!-wykrzyknelam po czym bez zastanowienia,wykorzystujac czerwone swialo w centrum miasta wyskoczylam z auta, zdazylam jeszcze zapamietac godzine wybita na wskazniku samochodu byla 18;59,zarzucilam kaptur mojej bluzy niechlujnie na glowe i skrecilam w pierwsza lepsza uliczke nawet nie wiedzialam gdzie idę bo nie kojarzylam tego miejsca.Nie mialam ochoty teraz nawet na nia patrzec , nie wiedziala co czulam bedac tam , dopiero co wydostalam sie z tego..'okropnego budynku' a w niej zero wsparcia, trafila w moj czuly punkt. Spogladajac z pod rzęs przed siebie dostrzeglam dwie znane mi postacie podarzajace wprzeciwnym kierunku..

czwartek, 20 listopada 2014

Charactes

Caa Delevingne
Mia Stone
Justin Drew Bieber
Andrea Brandenstein
Samanta Alvord
Richard Delevingne
John Watts
Thomas More
Patrick Anstone